Malgasze są po prostu niesamowici! Otwarci, radośni, pomocni i wdzięczni. Nie spodziewałem się, że vazaha (czyli biali ludzie, jak ich nazywają) zostaną przyjęci tak ciepło do ich społeczności. Każda droga do szkoły i ze szkoły sprawiała, że coraz bardziej czułem się mieszkańcem tej urokliwej miejscowości, Ambohidratrimo. Po drodze większość ludzi mówiła nam “cześć”, uśmiechała się do nas, a czasami nawiązywała bliższy kontakt. Kiedy kupowałem jedzenie w sklepie, kiedy szedłem do knajpki, czy na malgaskie karaoke, nie czułem się w żaden sposób napiętnowany, ani zagrożony. Wręcz przeciwnie – czułem się wtedy jak PRAWDZIWY MALGASZ!
Malgasze bardzo lubią rozmawiać, mają donośne głosy, a ich charaktery są twarde jak diamenty. Te cechy udało nam się odnaleźć już u dzieciaków. Były po prostu szczere i zawsze dawały po sobie poznać, czy to co robimy im się podoba! Potrafiły też powiedzieć stanowcze ‘nie’. To bardzo ważna umiejętność, z którą chyba wszyscy czasami mamy trudności.
Większość miejscowych chodzi bez butów, przez co ich stopy wydają się jak z kamienia. Większość chodzi też w podartych i nieupranych ubraniach, przez co podczas pobytu na Madagaskarze nie przejmowałem się tym, że mam plamę na spodniach, czy też całą brudną od ziemi i farb białą koszulkę, albo że moja koszula jest niewyprasowana. Tam nikt nie zwracał na to najmniejszej uwagi… W Europie pewnie byłbym już obiektem wielu niezbyt przychylnych spojrzeń. Matki noszą swoje dzieci na brzuchach i plecach. Wszędzie, nawet w drodze do pracy na targ, nie ważne jak jest zimno. Ludzie mieszkają w różnych domach. Jedni w pięknych pałacach, inni (czyli jakieś 90%) w licho postawionych domkach, często bez prądu, zapewne bez ciepłej wody, a czasem nawet bez okien. Prawie codziennie zastanawiałem się, czy mógłbym zamieszkać tam na zawsze, w takich warunkach, w jakich mieszkają ci ludzie, w tym małym miasteczku, zapominając totalnie o europejskich wygodach… Potem przyszła myśl – jak oni wyobrażają sobie „nasz” świat? Z tego, co udało mi się dowiedzieć, malgasze czują się gorsi od ludzi białych. Byłem w stanie to zauważyć w kilku sytuacjach. Bardzo mnie to denerwowało; denerwowało mnie to, że tak duże dysproporcje na świecie sprawiają, że jeden człowiek czuje się gorszy od drugiego. Tymczasem to ja czułem się gorzej, kiedy tylko docierał do mnie fakt, do jak innego świata będę musiał wrócić… A tu (w Ambohidratrimo) nic się nie zmieni – nadejdzie i odejdzie kolejny dzień, ludzie nadal będą chodzić spać zaraz po zachodzie słońca, kobiety z dziećmi nadal będą sprzedawać warzywa na ulicy. Nadal będą chodzącym ciepłem i serdecznością.
Hubert Wągrowski
Studenci UAM bez Granic, edycja 5, wrzesień 2018