Moje wspomnienie:
To, co odróżnia ten wolontariat od wielu innych w krajach tzw. „trzeciego świata” to podejście do niego organizatorów. Kasia i Pati sprawiają, że czujesz się jak w domu, że nie przyjeżdżasz do ludzi nawiedzonych „misją pomagania” tak bardzo, że tracą z tego powodu zmysły. Tam nie ma żadnego narzucania światopoglądu, nikt Ci nie powie, że nie możesz myśleć tak czy owak, albo, że powinieneś uważać tak czy inaczej. Nie ma wykładów i spotkań dotyczących tego, jaki to biedny kraj i jak bardzo twoja pomoc jest cenna. Myślisz niezależnie. Jest to doświadczenie, w którym pozostajesz sobą, jednocześnie ogromnie się zmieniając, ale przede wszystkim bardzo osobiście odczuwasz wpływ tego, co robisz na lokalną społeczność. Jakkolwiek egocentrycznie to nie brzmi, tak właśnie jest. Pracę z malgaskimi dziećmi pokocha każdy. Nie jestem w stanie racjonalnie tego wytłumaczyć, ale jest w nich coś magicznego, coś tak autentycznego, że chce się z nimi zostać na zawsze.
Dla mnie ten wolontariat był pewnym sprawdzianem. Myślałem – nie umiem śpiewać, gotować, tańczyć ani rysować, więc co mogę od siebie dać? Okazuje się, że każdy może wiele zaoferować, o czym przekonałem się właśnie tam. Ktokolwiek zapyta mnie, czy warto było, zawsze odpowiem – pewnie, że tak! Żałuję tylko, że trwało to tak krótko!”
Szymon styczeń 2014