Była decyzja, były przygotowania i był wylot! Po długiej podrozy wylądowałem, była noc. Nie wierzyłem i wciąż powtarzałem w myślach ” jestem na Madagaskarze, ale to daleko od domu” a moja 3 miesieczna przygoda dopiero się rozpoczęła. Zapach powietrza i świerszcze przypominały mi ciągle że to nie sen, że moje marzenie się spełnia.
Pierwsze dni spędziłem z Piotrkiem moim przyjacielem, który na wyspie był już 2 i pół miesiąca i chętnie dzielił się wiedzą. Wszystko było takie inne, niż to co dotychczas znałem: po prostu “inny świat”.
Jednym z przeżyć w pierwszych dniach wolontariatu był kontakt z dziećmi w szkole w której mieliśmy zajęcia z angielskiego. Zajęcia odbywały się z dziećmi w różnym wieku: od przedszkola do liceum. Ja najbardziej lubiłem uczyć dzieci najmłodsze, które uczyły się chętnie i trudno było z nimi się rozstać.
Oprócz zajęć w naszej szkole jeździliśmy do stolicy do żeńskiego sierocinca. Tam odnawialismy budynek ośrodka i prowadziliśmy zajęcia z dziećmi. Wspólne spożywanie posiłków i częste pobyty pozwoliły mi nawiązać bliską wieź z dziećmi. Chętnie tam przyjeżdżałem i inne zawsze często mile mnie witały.
Raz w tygodniu odwiedzaliśmy najbiedniejsze dzieci w kantynie ufundowanej przez sponsorów. Dzieci przychodziły tam na jeden ciepły posiłek. Jak to mówi Pati “dzieci brudne glodne, ale uśmiechnięte” i chętne do zabawy.
Wielkim bonusem związanym z wolontariatem było zobaczenie cudownych i niepowtarzalnych miejsc. Wyspa jest piękna a atrakcje nieograniczone.
Dzisiaj z perspektywy czasu, mogę śmiało powiedzieć, że podróż na Madagaskar był wielkim przeżyciem. W tym dalekim świecie poznałem siebie z innej strony. dzieliłem się tym co miałem i dostawalem to czego nie znałem. Na końcu chciałbym jeszcze dodać ze ” dopóki się tego nie spróbuję nigdy się nie dowie”. Pozdrawiam wszystkich byłych obecnych i przyszłych wolontariuszy.
Całym sercem z Wami Sylwek