Czas na doświadczenie
7 marca, 2018
Dzięki ich pomocy nauczyłam się liczyć do 10
7 marca, 2018

Minął już rok i trzy miesiące od momentu, kiedy ostatni raz widziałam Czerwoną Wyspę. Był to pierwszy mój wyjazd tego rodzaju- Afryka, wolontariat, całkiem sama. Przez cały okres przygotowań do wyjazdu, nie dochodziło do mnie, że naprawdę się na coś takiego zdecydowałam. To było całkiem nie w moim stylu; ludzie mówili mi, że jestem odważna, niektórzy, że szalona i głupia. Ale ja czułam się po prostu przerażona i podekscytowana. Jak będzie? Ciężko? Niebezpiecznie? Co mnie tam czeka?

Pierwszy dzień był okropny- mój bagaż nie dotarł, byłam zmęczona, zestresowana, naczekałam się na lotnisku, nikt nie mówił po angielsku… Dziewczyny powitały mnie bardzo ciepło, ale w mojej głowie powtarzałam ciągle: ,,mamo, ja chcę wracać, tu jest zimno, nikogo tu nie znam, sama jak palec, mamo!!!”. Ale wystarczyło tylko się wyspać, odsapnąć i już świat wydawał się piękniejszy. Nie chcę pisać tutaj sprawozdania pt. ,,Madagaskar 2013”…

Nie ma sensu, bo nikt, kto tego nie przeżył, nie zrozumie, co to znaczy jechać taxi brussem zapchanym ludźmi do granic możliwości, co to znaczy uśmiech dziecka, kiedy dostanie od ciebie upominek. Nikt kto tam nie był, nie zrozumie, co to znaczy zostać z dzieciakami pograć w kosza ,,po godzinach” i po prostu czuć się jak jeden z nich, jak ich kumpel, jakbyś znowu miał 14 lat. Co to za uczucie dostać upominek od dzieciaków, które nie mają prawie nic, w podzięce za wspólny spędzony czas; widzisz jak trudno okazywać im uczucia, że są wstydliwi, ale jednak to robią, starają się, dla Ciebie. Nikt taki nie zrozumie, jak to jest pojechać do obcego miasta, w nieznanym, dzikim kraju, z dwoma innymi wolontariuszkami, ,,20 lat ma się tylko raz”, same dziewczyny, je ne parle pas francais, w hotelu full, no place sorry, ale co tam, coś się znajdzie, najlepszy weekend w życiu.

Co to znaczyć tańczyć przy ognisku na bezludziu z tubylcami. Co to znaczy poznać ludzi w różnym wieku, którzy czują to samo co ty, to samo flow, ten sam rodzaj szaleństwa. Jakbym chciała to opisać, ktoś taki by tego nie zrozumiał, były by to tylko puste słowa i może westchnięcie, a może nawet jakieś ,,wow’. Bo zrozumie to tylko ten, kto to przeżył, kto tam był, kto poznał te dzieciaki, to miejsce, obcował z tymi ludźmi, zobaczył, jak dużo można zrobić dla innego człowieka. Tylko taka osoba pojmie to, co chcę przekazać, wyczuje tęsknotę w moim głosie. Ale też zrozumie, że takich rzeczy nie trzeba opowiadać, a nawet się nie powinno. Takie chwile trzeba przeżyć!!! Madagaskar na zawsze ulokował się w moim sercu, jest dla mnie pewnego rodzaju świętym wspomnieniem, taka moja perełka. Bo wiem, że moja przygoda z podróżami, wolontariatem, zmienianiem i poznawaniem samego siebie zaczęła się właśnie tam.

Całuję i ściskam wszystkie wolontariuszki, które sprawiły, że czas na Mada był jednym z lepszych okresów w moim życiu:)

Olga czerwiec-sierpień 2013

 

 

WSPOMÓŻ NAS!